Wycieczkowo

Hej – ho, hej – ho na wycieczkę by się szło… – podśpiewywałam wesoło. Tak bardzo uwielbiam wycieczki, że każdą okazję wykorzystuję by gdzieś wyskoczyć. Jak zwykle zabrałam ze sobą Klemensa. On jeden zawsze ma czas i ochotę żeby mi towarzyszyć.

Tym razem nie mieliśmy żadnych planów. Ot po prostu chcieliśmy przyjrzeć się z bliska przypałacowemu parkowi. Tyle razy o nim słyszeliśmy, ale jeszcze nigdy tam nie byliśmy. Przynajmniej ja nie byłam.

Nie ociągaj się tak, Klemensie! – pośpieszałam kocura.

Gaja nie zauważyła, że Klemens zdążył zboczyć z drogi i na pobliskiej łące gonił właśnie polną myszkę. Ta na szczęście sprytnie ukryła się przed kocią łapką w jednej ze swoich norek. Zawiedziony, po nieudanym polowaniu, Klemens pobiegł szybko z powrotem w stronę drogi. Liczył na to, że Gaja nie zdążyła dostrzec jego zniknięcia. Pamiętał doskonale, jak podczas ich ostatniej, wspólnej wycieczki dziewczynka zezłościła się na niego, kiedy przyłapała go na polowaniu. Bardzo nie chciał jej zdenerwować.

Hej – ho, hej – ho… dobiegało z drogi.

Ufff – odetchnął z ulgą. Śpiewa, więc nie jest na mnie zła. Już ja ją znam. Jak jest zła to przestaje się odzywać i milczy naburmuszona. – pomyślał i szybciutko podbiegł do Gai. Gdy był tuż za nią zwolnił kroku i jakby nic się nie stało zaczął śpiewać razem z nią.

Hej – ho, hej – ho, na wycieczkę by się szło…

Myślisz Klemensiku, że nie widziałam? – zapytała Gaja.

Kot z wrażenia nie pisnął nawet słowa.

Pogodziłam się już z tym, że czasem polujesz, bo taka Twoja natura. Chociaż za każdym razem trzymam kciuki, żeby tym których gonisz udało się uciec. I jak widzę często się udaje.

Klemens mruknął coś pod nosem, zły, że Gaja się z niego śmieje. Szli dalej mijając zabytkowy spichlerz, przeszli przez pałacowy dziedziniec. Zeszli schodami w dół, na rzekę i szli jej brzegiem.

Kwa, kwa, kwa- czego, kwa- tutaj szukacie? Zapytał pływający po rzece kaczor.

Idziemy zobaczyć park.odpowiedziała mu Gaja.

Możesz iść z nami, tłuściutki kaczorku dodał Klemens, oblizując się przy tym ze smakiem. Gaja szturchnęła go w ucho i pogroziła mu palcem. Wiedziała, co kot ma na myśli. Chciał upolować kaczora.

Pływam w parkowym fragmencie rzeki od dawna. Znam park lepiej niż własne skrzydło. Bawcie się dobrze. – odrzekł kaczor i odpłynął.

Gaja i Klemens szli dalej. Gdy przeszli drewniany most położony nad wodospadem usłyszeli głosy. Okazało się, że nie są w parku sami.

Widzę Klemensie, że nie jesteśmy tu sami. – rzekła. Może to dobrze – pójdziemy za nimi, na pewno zaprowadzą nas w jakieś ciekawe miejsca.

O których opowiemy Wam, drogie dzieci w kolejnym odcinku.

 

Ściskamy Was ciepło.

Autorka i Gaja z Galin.

6
  
Dodano: 13 maja 2013 o godzinie 12:13
0 komentarzy
Brak dodanych komentarzy
Dodaj komentarz