Świąteczne zaskoczenie.

Zbliżały się święta Wielkiej Nocy. W gospodzie pojawiły się pierwsze świąteczne ozdoby. Na kilka godzin przed przyjazdem gości  przygotowano specjalny wybieg dla puszystych królików. Jak co roku goście dopisali – całymi rodzinami zjeżdżali do Galin. Roześmiane dzieci biegały dookoła. Tylko Gaja zachowywała się inaczej niż wszyscy. Chodziła smutna jakaś, zamyślona.

 

Czy mnie moje kocie oczy nie mylą? Dzieci biegają po gospodzie a ty spacerujesz sama z dala od wszystkich? I dlaczego jesteś ubrana jakby była zima?- Klemens nie mógł zrozumieć zachowania Gai. Gdy tylko spotkał ją przy farmie, zapytał o to, co się z nią dzieje.

 

Nic wielkiego. Musiałam porozmawiać z kimś kto mieszka tu dłużej niż ja – dlatego przyszłam na farmę. Tak wielu spraw jeszcze nie rozumiem… – próbowała wyjaśnić Gaja.

 

Ale co masz na myśli? Zdziwił cię przyjazd dzieci? – Klemens nie rozumiał co Gaja miała na myśli.

 

Skądże znowu! Przyjazd dzieci zawsze mnie cieszy. Chodziło o coś zupełnie innego. Tylko się ze mnie nie śmiej, to ci opowiem – Gaja spojrzała groźnie na kocura.

 

Na moje kocie futro – obiecuję! – dla podkreślenia tego, że mówi prawdę Klemens przyłożył łapkę do swojego serduszka.

 

Było tak.  Tuż przed Wielkanocą przygotowałam swoje zimowe ubranka. No wiesz, czapkę, szalik, rękawiczki…

 

Na kocim pyszczku widać było ogromne zdziwienie.

 

Dlaczego się dziwisz? Dobrze pamiętam, jak w ubiegłym roku właśnie podczas świąt Wielkiej Nocy jeździliśmy na sankach i nartach, lepiliśmy nawet śniegowego królika. Byłam pewna, że i w tym roku tak będzie. Nie wiedziałam, że wszystko zależy od pogody.

 

I ty bidulko myślałaś, że razem z nadejściem świąt spadnie śnieg? Dlatego dzisiaj ubrałaś się jak na wielki mróz? – Klemens upewniał się czy dobrze zrozumiał.

 

No tak. Co innego mogę odpowiedzieć. Przyznaję szczerze, że tak właśnie było. Co mam na to poradzić, że tak wielu rzeczy jeszcze nie wiem. Na szczęście zwierzaki zdążyły już wszystko mi wyjaśnić. Wracam do pokoju zrzucić z siebie te zimowe fatałaszki i biegnę do naszych gości.

 

No! I to jest moja Gaja! – Klemens cieszył się, że wszystko się wyjaśniło i wraca do normalności.

 

I pamiętaj, że zawsze możesz nas o wszystko zapytać. Bo kto pyta – nie błądzi! - 

Ostatnich słów Klemensa Gaja już nie słyszała. Dla niej najważniejsze teraz było, by jak najszybciej znaleźć się wśród dzieci. Biegła ile sił w nogach.

Do przeczytania następnym razem.

Autorka i Gaja z Galin

6
  
Dodano: 28 kwietnia 2014 o godzinie 23:48
0 komentarzy
Brak dodanych komentarzy
Dodaj komentarz