Się dzieje…

Kulek… A może Rudy? Nie, lepiej Kasztanek… – mamrotałam pod nosem. Żadne z wymyślonych imion nie pasowało mi do kucyka.

Co tam mówisz Mała? – zagadnął Stefan.

Tajemnica. – odpowiedziałam. Poza tym mówiłam ci setki razy, że nie jestem mała, tylko prawie duża. – dodałam. Starałam się, żeby zabrzmiało groźnie, ale Stefan tylko się uśmiechnął.

Coś dziwnie się zachowujesz Gaju – dopytywały dalej pozostałe  zwierzaki.

Ja? Może to od tego słońca. Świeci i świeci. – przekonywałam chyba z marnym skutkiem.

Na pierwszy rzut oka widać było, że zwierzęta coś podejrzewają, więc postanowiłam jak najszybciej opuścić farmę. Inaczej byłoby krucho z moją tajemnicą.

No tak! Przecież Wy, drogie dzieci, jeszcze nic nie wiecie! Oj jaka ja niemądra, od tego powinnam zacząć! We wtorek rano Kulka urodziła ślicznego, rudego kucyka! Jest taki śmieszny, kudłaty i w ogóle. Niedługo zaś mamą zostanie Gaba. Obie klacze tuż przed porodem zabrano z farmy i przeniesiono do stajni. Wszystko po to żeby malutkie kucyki mogły przyjść na świat w ciszy i spokoju. Właśnie dlatego, że mały urodził się w stajni, na farmie jeszcze nic nie wiedzą. Pytają mnie ciągle co się dzieje z klaczkami, dlaczego zabrali je z farmy do stajni i tak dalej. Postanowiłam o niczym zwierzakom nie mówić. Trzymam dzielnie język za zębami, zależy mi, żeby zrobić zwierzakom niespodziankę. Już widzę ich miny kiedy Gaba i Kulka wrócą na farmę razem z dziećmi!

Wracając z farmy zajrzałam do Kulki i maleństwa. Puszysty, rudowłosy ogierek stał już pewnie na swoich chudych nóżkach, tuż obok mamy. Pogłaskałam małego po główce.

Cześć malutki. Jestem Gaja. Jak chcesz to będę twoją koleżanką. Będziemy razem biegać po farmie, ganiać owce i króliki… Tylko musisz trochę podrosnąć. – powiedziałam do konika. Ten jednak nie słyszał moich słów bo był już zajęty jedzeniem. Ssał mamine mleczko i ani w głowie były mu rozmowy.

No nic to, nie przeszkadzam zatem. Przyjdę innym razem – wyszeptałam i wyszłam ze stajni po cichutku,  na paluszkach.

Sama tego chciałam. Wymyśliłam sobie tajemnice i mam za swoje. Na farmie nie mogę być bo za chwilę wszystko wypaplam. W stajni mnie nie chcą bo mały potrzebuje spokoju. Trudno, idę do ogrodu.

Swoją drogą to strasznie trudne, takie trzymanie czegoś w tajemnicy. – myślałam. Rozmyślanie przerwały mi dziwne głosy.

Jupiii! – z dala dobiegał piskliwy głos dzieci.

I raz. I dwa. I trzyyyy! – odliczał ktoś rozbawionym głosem.

Co się tam do licha dzieje? Czyżbym o czymś nie wiedziała? – przyśpieszyłam kroku. Prawdę mówiąc biegłam. Tak bardzo ciekawiło mnie co się dzieje w ogrodzie.

Gdy tylko wbiegłam za budynek gospody moim oczom ukazała się wielka trampolina. To skaczące na niej dzieciaki wydawały z siebie okrzyki radości. I wcale im się nie dziwię. Jak tylko spróbowałam krzyczałam tak samo jak dzieci.

Klemens, Klara – patrzcie! Jaka świetna zabawa.- krzyknęłam do kocich znajomych. Wylegiwali się w promieniach słońca. Klemens nie zareagował w ogóle. Klara uniosła lekko powiekę i przeciągnęła się na trawie. Widać kotom nie w głowie takie harce. Za to mi podobały się bardzo.

Jupiii!

Hopla!

I właśnie w trakcie tych podskoków zauważyłam, że tuż obok trampoliny stoi piękna, kolorowa zjeżdżalnia. Normalnie raj dla dzieci. Że też wcześniej nie dostrzegłam tych wszystkich wspaniałości.

 

Całe popołudnie upłynęło mi na zabawie w ogrodzie. Jakie to było wspaniałe popołudnie.

Gdyby nie burczenie w brzuszku chyba całą noc bym zjeżdżała i skakała. Pomyślałam jednak, że żeby się bawić, trzeba mieć siłę. A żeby mieć siłę, trzeba jeść. Pobiegłam więc w stronę gospody, skąd dolatywały wspaniałe zapachy przygotowywanych w kuchni potraw. Plac zabaw poczeka. I na mnie i na Was, drogie dzieci!

Ściskamy Was słonecznie.

Autorka i Gaja z Galin.

6
  
Dodano: 29 kwietnia 2013 o godzinie 16:13
0 komentarzy
Brak dodanych komentarzy
Dodaj komentarz