Detektyw Gaja

Koziołek! Malutki koziołeeeeek!- biegałam po stajni krzycząc w niebogłosy.

Musiałam krzyczeć zbyt głośno, bo jedna z klaczy dała mi znać, że jak się nie uciszę, to mocno pożałuję…
Ale jak miałam być cicho, kiedy radość mnie rozpierała?
Poza tym, to było moje odkrycie, pierwsza znalazłam naszego nowego mieszkańca i wszyscy musieli się o tym dowiedzieć, właśnie ode mnie.

A było to tak.

Ostatnie dni upływały mi jak w rączki klasnął. Tak szybko. Po prostu bardzo martwiłam się o kozie koleżanki i nic innego mnie nie interesowało. Robiłam wszystko, żeby dowiedzieć się, co kozom ciąży, ale im bardziej się starałam, tym mniej mi wychodziło. Nawet kozioł Stefan pozostał niewzruszony i tym razem nie pisnął, a w zasadzie nie beeeknął, ani słowa.

Myślicie, Przyjaciele, że się poddałam? Phi! Wcale nie! Jeszcze bardziej uparłam się, że sama odkryję, co się dzieje z moimi kózkami i pokażę wszystkim, jaki ze mnie sprytny odkrywca tajemnic! Taki detektyw Gaja!

Słyszałam, że jak się jest detektywem, to trzeba mieć lupę. To takie szkiełko, przez które patrzymy na różne rzeczy i te rzeczy są wtedy większe niż naprawdę. Poza tym trzeba mieć płaszcz, najlepiej z kapturem, na wypadek, gdyby trzeba się pod niego schować. No i okulary z ciemnymi szkiełkami- żeby nie było widać, na co detektyw patrzy. Na szczęście szybko znalazłam wszystko na strychu nad galińską gospodą.

 Oto ja – detektyw Gaja!

………

Podobno detektywi zawsze mają jakiś plan. Moim była obserwacja. Sprytne, co? Zgodnie z planem zaglądałam do stajni tak często, jak to możliwe. Udawałam, że odwiedzam konie, że rozmawiam z sikorkami, ukradkiem spoglądając, co dzieje się w boksie, w którym mieszkają kozy.

Nawet fajne były te wizyty w stajni. Koniki okazały się bardzo miłe. Pozwalały mi siadać na swoim grzbiecie. To dopiero ciekawy punkt obserwacyjny! Konie są taaakie wysokie, że wszystko z nich widać.

….


I tak całymi dniami przesiadywałam w stajni. Nocą niestety nie mogłam czuwać przy kozach. Bycie małą dziewczynką ma swoje plusy i minusy. Sen jest właśnie tym drugim. Nie to, żebym, nie lubiła spać… Wręcz przeciwnie, szczególnie jak mi się śnią lody i zabawki. Tym razem jednak, wolałabym snu uniknąć- rozumiecie- obserwacje to ważna sprawa. Niestety za nic nie dawałam rady i prędzej lub później lądowałam w łóżeczku. Tak było i we wtorkowy wieczór. Zmęczona całodziennymi obserwacjami pożegnałam się ze stajnią i poszłam do siebie.

W środę rano, gdy tylko słoneczko wstało, jak co dzień pobiegłam do stajni. Już z zewnątrz dobiegło mnie jakieś dziwne, piskliwe „beeeeee”. W pośpiechu weszłam do środka. Tym razem podeszłam wprost do koziego legowiska. Po środku stał ON. Piękny, maleńki, biały koziołek. Z taką śmieszną, szarą bródką i kopytkami w tym samym kolorze! Jakby miał włochaty krawat i skarpetki.

….

….

Był tak piękny, że całe gromady ludzi przychodziły do stajni, by go zobaczyć. Ktoś nawet wziął go na ręce, ale szybko odłożył z powrotem na siano, gdyż mały beczał tak głośno, że uszy trzeba było zatykać. Widać wolał siano od ludzkich rąk.


Trzeba jednak przyznać, że koziołek był uroczy. Sama nie mogłam wyjść z podziwu. Jak już z niego wyszłam (z tego podziwu właśnie) zaczęło docierać do mnie, że coś tu nie gra. W boksie nadal były moje koleżanki kozy, wszystko w stajni było po staremu, tylko skąd się wziął ten malec? Próbowałam zapytać kozy, ale one ciągle o tej ciąży. Nic szczególnego nie miały do powiedzenia a na pewno nie chciały odpowiedzieć na moje pytanie.

I tak oto postanowiłam. Od dziś śpię w stajni. Dopóki nie dowiem się co tu jest grane, nie ruszę się stąd na krok. O wszystkich spostrzeżeniach opowiem na pewno.

O czym napiszemy w kolejnym odcinku.

 

Autorka i Gaja z Galin

13
  
Dodano: 28 stycznia 2013 o godzinie 13:12
0 komentarzy
Brak dodanych komentarzy
Dodaj komentarz