cytat

Gaja z Galin to blog- bajka, w którym postać o imieniu Gaja opowiadać będzie o swoim życiu w Majątku Galiny i jego okolicach. Poznając jej przygody dzieci dowiedzą się co w lesie szemrze, piszczy i szeleści… . Razem z nią dzieci poznawać będą leśne zwyczaje, nauczą się rozpoznawać zwierzęta, dowiedzą się o czym żabka kumka i co w zielonej trawie piszczy. Posłuchają, co mówi las, pole, łąka i jezioro.

cytat
Gaja – aktorka

I kto by pomyślał, że takie małe, czarne pudełko przeniesie mnie do telewizora.myślała Gaja patrząc na ekran. Dumna z siebie i ze swoich aktorskich umiejętności. Mimo, że ograniczały się one tylko do uśmiechów i machania malutką rączką.

Oj dzieci, dzieci. Żebyście widziały co się tu w ostatni wtorek działo… Tylu małych, czarnych pudełek, na które dorośli mówią kamery, nigdy w Galinach nie było. Nie wiem, czy to za sprawą narodzin koników, pięknej pogody czy może uroku naszej wsi, ale akurat tego dnia, wszyscy postanowili nas filmować.

Widać nie tylko mi zależało, żeby dobrze wypaść przed kamerą. Klemens, gdy tylko dowiedział się, że będzie w telewizji, postanowił się … wykąpać! Wiecie co to znaczy dla kota? Przecież koty nie cierpią wody! Wolą całe godziny spędzać na lizaniu swojego futerka, niż na chwilę zanurzyć się w stawie. A tu proszę. Widok kąpiącego się kota był tak zabawny, że nawet ryby wychyliły swe kolorowe główki i śmiejąc się, wybałuszały oczy ze zdziwienia. Klemens nic sobie z tego rybiego śmiechu nie robił.

Gdy po kilku minutach wyszedł z wody wyglądał jakoś tak inaczej… Chudy jakiś, jakby nie on – pomyślałam i już prawie zaczęłam się o niego martwić, gdy ten otrzepał się kilka razy i z powrotem wyglądał jak mój koci kolega.

Uffodetchnęłam z ulgą. Lubię kocura i wolałabym, żeby nic złego go nie spotkało.

Razem z Klemensem pobiegliśmy na farmę. Właśnie tam miały być robione zdjęcia.

Spóźniliście się moi drodzynie wiem skąd osioł Wojtek wiedział kogo szukamy. Pan z kamerą już sobie poszedł. Z tego co słyszałem, szedł do stajni.

Nie ma na co czekać, biegniemy dalejrzekł Klemens. Między stajnią a gospodą, tuż przy stawie w którym chwilę wcześniej kąpał się Klemens, ustawiała się właśnie ekipa filmowa. Zza trzciny wyjechały bryczki, którą ciągnęli Maniek i Benek. Udało mi się wskoczyć na Benkową bryczkę. Czego się nie zrobi dla sławy. Klemens gdzieś zniknął, pewnie jak zwykle zainteresował go jakiś ptaszek, rybka ewentualnie.

Siedziałam tak w bryczce, uśmiechając się do kamery. Po kilku okrążeniach ekipa podziękowała nam za pomoc i poszli w kierunku parkuru czyli miejsca gdzie organizowane są różne zawody konne.

O nie – pomyślałam. Beze mnie tak?

Ile sił w nogach pobiegłam za nimi. Tak bardzo spodobało mi się bycie aktorką, że chciałam wykorzystać każdą okazję by mnie filmowano. Gdy wbiegłam na parkur wiedziałam już, że to nie ja będę gwiazdą tej sceny. Widok był niesamowity.

Ojejku – westchnęłam z wrażenia. One latają.

 

Nie latają tylko skaczą przez przeszkodypoprawił mnie Klemens, który nie wiadomo skąd pojawił się znów obok mnie. To specjalne konie przygotowywane do zawodów w skokach.wyjaśniał dalej.

Ja jednak nie słuchałam słów Klemensa. Stałam z otwartymi ustami i podziwiałam jak chłopcy z naszej stadniny, jeżdżąc konno, pokonywali najtrudniejsze przeszkody na które ja nie umiałabym się nawet wdrapać. A co dopiero je przeskoczyć.

Zapomniałam o kamerze, aktorstwie, o wszystkim. Tylko patrzyłam. Mam nadzieję, że i Wy zobaczycie kiedyś latające konie.

 

Ściskamy Was ciepło.

Autorka i Gaja z Galin.

6
  

„Klaunice”?

Jakież to było oczywiste! Jak ja mogłam ich nie rozpoznać? Niemądra Gaja! – mruczałam pod nosem.

Po prostu byłam na siebie zła. Jednak zanim zdążyłam się na siebie pogniewać, dowiedziałam się, kim są nasze galińskie Klauny. A raczej… hmm… jak by to nazwać… ? Panie Klaun? Może Klaunice? Oj, teraz nieważne. A było to tak…
(więcej…)

7
  

Ach te Klauny!

Jak to fajnie, że w Galinach organizowane są wieczorki z książką. Dzieciaki słuchają z dużym  zainteresowaniem a i ja przy okazji dowiem się czegoś ciekawego o świecie. Na jednym z takich spotkań słuchaliśmy opowieści o klaunach.  Podobno mieszkają w cyrkowych wozach i podróżują po całym świecie po to by bawić ludzi swoimi występami.

Możecie sobie wyobrazić jak duże było moje zdziwienie, gdy wychodząc z gospody wpadłam prosto na klauna. Zabawiał grupę dzieci, które przyjechały do Galin. Mrugnął do mnie swoim wielkim okiem po czym znów zajął się gośćmi.

Gdy po chwili dołączył do nich drugi klaun dzieciaki aż piszczały z radości. Razem ruszyli w stronę farmy. Po drodze wstąpili na chwilę do stajni.

- O, znowu mamy gości. Może jakaś pyszna marchewka mi się trafi. – Gloria aż zarżała na widok grupy zbliżającej się do jej boksu.

Niestety tym razem nie było marchewek, za to mnóstwo głaskania, które koniki bardzo lubią. Jeszcze bardziej lubią zieloną trawkę do jedzenia. I chyba z taką właśnie trawką pomyliły zielone włosy jednego z klaunów. Co chwila chwytały za bujną fryzurkę co oczywiście jeszcze bardziej rozbawiło przyglądające się wszystkiemu dzieci.

Przedszkolaki pomachały konikom na pożegnanie i wszyscy ruszyli w dalszą drogę. Zwierzaki jakby wiedziały co się święci – wszystkie ustawiły się przy bramie. Żeby w ogóle można było ją otworzyć, jeden z klaunów musiał wejść na teren farmy i rozgonić towarzystwo. Na nic zdały się pokrzykiwania.  Niezdarne wymachiwanie rękoma też nic nie pomogło – zwierzaki nawet nie drgnęły. Dopiero wiadro z owsem pomogło odciągnąć je od bramy. W końcu drugi klaun mógł spokojnie wprowadzić dzieci na farmę.

Jako że dzieci mają w zwyczaju lubić inne dzieci, najbardziej polubiły nasze zwierzęce maluchy. Kozie trojaczki, Felicyta, Felek, Franka i rudowłosy synek Kulki dzielnie pozowali do wspólnych zdjęć. Przy okazji najedli się pysznego owsa aż im się brzuszki zaokrągliły.

Po powrocie do gospody klauni zaprowadzili gości do ogrodu. Tańce, harce na trampolinie, śpiewy, malowanie buziek a na koniec zabawy ciepły poczęstunek. Po tak spędzonym dniu dzieciaki były zachwycone. Tylko mi coś tu nie pasowało. A właściwie nie pasowali mi klauni. Miałam wrażenie, że  znam ich twarze… Za nic jednak nie mogłam sobie przypomnieć skąd…

 

Z galińskimi pozdrowieniami,

Autorka i Gaja z Galin

 

9