Ach te Klauny!

Jak to fajnie, że w Galinach organizowane są wieczorki z książką. Dzieciaki słuchają z dużym  zainteresowaniem a i ja przy okazji dowiem się czegoś ciekawego o świecie. Na jednym z takich spotkań słuchaliśmy opowieści o klaunach.  Podobno mieszkają w cyrkowych wozach i podróżują po całym świecie po to by bawić ludzi swoimi występami.

Możecie sobie wyobrazić jak duże było moje zdziwienie, gdy wychodząc z gospody wpadłam prosto na klauna. Zabawiał grupę dzieci, które przyjechały do Galin. Mrugnął do mnie swoim wielkim okiem po czym znów zajął się gośćmi.

Gdy po chwili dołączył do nich drugi klaun dzieciaki aż piszczały z radości. Razem ruszyli w stronę farmy. Po drodze wstąpili na chwilę do stajni.

- O, znowu mamy gości. Może jakaś pyszna marchewka mi się trafi. – Gloria aż zarżała na widok grupy zbliżającej się do jej boksu.

Niestety tym razem nie było marchewek, za to mnóstwo głaskania, które koniki bardzo lubią. Jeszcze bardziej lubią zieloną trawkę do jedzenia. I chyba z taką właśnie trawką pomyliły zielone włosy jednego z klaunów. Co chwila chwytały za bujną fryzurkę co oczywiście jeszcze bardziej rozbawiło przyglądające się wszystkiemu dzieci.

Przedszkolaki pomachały konikom na pożegnanie i wszyscy ruszyli w dalszą drogę. Zwierzaki jakby wiedziały co się święci – wszystkie ustawiły się przy bramie. Żeby w ogóle można było ją otworzyć, jeden z klaunów musiał wejść na teren farmy i rozgonić towarzystwo. Na nic zdały się pokrzykiwania.  Niezdarne wymachiwanie rękoma też nic nie pomogło – zwierzaki nawet nie drgnęły. Dopiero wiadro z owsem pomogło odciągnąć je od bramy. W końcu drugi klaun mógł spokojnie wprowadzić dzieci na farmę.

Jako że dzieci mają w zwyczaju lubić inne dzieci, najbardziej polubiły nasze zwierzęce maluchy. Kozie trojaczki, Felicyta, Felek, Franka i rudowłosy synek Kulki dzielnie pozowali do wspólnych zdjęć. Przy okazji najedli się pysznego owsa aż im się brzuszki zaokrągliły.

Po powrocie do gospody klauni zaprowadzili gości do ogrodu. Tańce, harce na trampolinie, śpiewy, malowanie buziek a na koniec zabawy ciepły poczęstunek. Po tak spędzonym dniu dzieciaki były zachwycone. Tylko mi coś tu nie pasowało. A właściwie nie pasowali mi klauni. Miałam wrażenie, że  znam ich twarze… Za nic jednak nie mogłam sobie przypomnieć skąd…

 

Z galińskimi pozdrowieniami,

Autorka i Gaja z Galin

 

9
  
Dodano: 10 czerwca 2013 o godzinie 19:16
0 komentarzy
Brak dodanych komentarzy
Dodaj komentarz