Była sobie żabka mała…

A słyszałaś o wielkim stawie? – zapytał mnie Maniek.

Nic o nim nie słyszałam, więc wzruszyłam tylko ramionami. Pamiętałam jak Klemens wspominał kiedyś, że na terenie Galin są takie wielkie dołki wypełnione wodą, ale podobno  bardzo daleko od gospody, więc nie zainteresowałam się nimi w ogóle.

A ja nie tylko słyszałam, ale nawet widziałam na własne oczy! – za moimi plecami zabrzmiał głos. Odwróciłam się, ale nikogo tam nie było.

Słyszeliście? Ten głos? – zapytałam zdziwiona. Dobiegał gdzieś stąd. – wskazałam palcem za siebie.

Zamiast odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech zwierząt. Oczywiście najgłośniej śmiał się Maniek.

Tu jestem, w trawie. – tajemniczy głos odezwał się znowu, tuż za mną.

Tym razem spojrzałam niżej. Wśród listków zielonej trawy siedziała ona. Żaba. Trochę brązowa, tu i tam szara. Nadymała swoje wielkie policzki, jakby chciała żeby pękły.

 Ach to ty, żabko – przywitałam nową koleżankę. I mówisz, że byłaś tam, daleko, nad stawem?

Nie tylko byłam, ale nawet w nim pływałam – zarechotała z dumą. I muszę wam powiedzieć, że to strasznie przyjemne, tak pluskać się w wodzie. Poza tym to wcale nie tak daleko. Stawy są tam, za tą górką.ruchem żabiej główki wskazała w stronę pobliskiej góry.

Ja tam dziękuję za taką przyjemność – rzekł Klemens, który, nie wiadomo skąd, pojawił się na farmie. Woda jest dobra, ale tylko do picia. Na samą myśl o kąpieli robi mi się niedobrze. Brrr. otrząsnął się z pogardą.

Nie wiesz co dobre i tyle. – żabka oburzyła się zachowaniem Klemensa. Zwróciła się do mnie: Jak będziesz chciała, to sama zobaczysz jakie to pływanie fajne. Miło było cię poznać. Odwróciła się na łapkach i w podskokach opuściła farmę.

Klemensie, tak nie można. Sprawiłeś jej przykrość- próbowałam pouczyć kolegę, ale ten w ogóle nie rozumiał, co się stało.

Co ja takiego zrobiłem? Powiedziałem tylko, że nie lubię wody. Ta żaba obrażalska jakaś jest i tyle. – zamruczał.

Zrozumiałam, że na nic moje tłumaczenia. Klemens wiedział swoje, żabka swoje. Swoją drogą ciekawe to, co powiedziała. O tym pływaniu i w ogóle.

… ale niby jak ja mogłabym pływać? Przecież nie jestem rybą ani żabą. Nie mam na bokach tych, takich, no… – rozmyślałam na głos.

Płetw Gaju. Ryby mają płetwy. – podpowiedział mi Maniek. Jednak nie tylko one pływają w stawie. Latem, gdy świeci słońce i jest ciepło, pływają w nim także ludzie.

Mimo, że nie są rybami? – zapytałam z niedowierzaniem.

Dokładnie tak. Sam widziałem. Rok temu, w wakacje,  woziłem dzieci bryczkami wokół stawu. W stawie kąpali się w tym czasie ludzie. Pływali prawie tak dobrze jak ryby albo żabki. Musiało sprawiać im to wiele radości, bo śmiali się przy tym głośno. - wspominał Maniek.

Będę musiała sprawdzić jak to jest z tym pływaniem. – pomyślałam. W trakcie rozmyślań poczułam, jak coś mokrego dotyka mojej dłoni.

AAAaaa!!! - krzyknęłam z radością!

To była mała Franka. Po chwili zza budynku wyszła reszta koziej rodzinki.

Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłam, że Falicyta, Felek i Franka razem z mamą wróciły na farmę! Miałam zrobić niespodziankę koziemu tacie – Stefanowi, a to Stefan i reszta bandy zrobili niespodziankę mi.

I jak wam się podoba życie tu, na farmie? – zapytałam.

Wspaniale Gaju. Wszyscy są dla nas tacy mili… – zaczęła Franka.

 I możemy skakać po skałach… – dodał Felek.

 I jeść pyszną, zieloną trawkę… – zauważyła Felicyta.

I możemy skakać po skałach – powtórzył Falek.

… po czym cała trójka pobiegła na skalną górkę. To ich ulubiona zabawa. Kozi rodzice pobiegli za nimi. Taka już kozia natura. I mimo, że niejedna kózka skakała, to żadna nóżki sobie nie złamała. Na szczęście.

Do przeczytania następnym razem.

Autorka i Gaja z Galin

7
  
Dodano: 27 maja 2013 o godzinie 10:47
0 komentarzy
Brak dodanych komentarzy
Dodaj komentarz