cytat

Gaja z Galin to blog- bajka, w którym postać o imieniu Gaja opowiadać będzie o swoim życiu w Majątku Galiny i jego okolicach. Poznając jej przygody dzieci dowiedzą się co w lesie szemrze, piszczy i szeleści… . Razem z nią dzieci poznawać będą leśne zwyczaje, nauczą się rozpoznawać zwierzęta, dowiedzą się o czym żabka kumka i co w zielonej trawie piszczy. Posłuchają, co mówi las, pole, łąka i jezioro.

cytat
Nigdy nie latajcie tak nisko!

Rozumiecie? Nigdy, przenigdy! – krzyczała Gaja zadzierając do góry główkę i wymachując małymi rączkami. Patrzyła w stronę stajennego dachu.

Yhy, yhy – Klemens wolał uprzedzić ją, że się zbliża, zakaszlał więc donośnie. Gaja aż podskoczyła. To na wypadek gdyby i na niego miała ochotę pokrzyczeć. Jednak nawet nie spojrzała w jego stronę. Stała wpatrzona w dach, przytupując ze zdenerwowania nóżką. Powagi dodawać jej miały ręce założone pod boki, ale tak naprawdę wyglądała zabawnie. I uroczo. Klemens wcale się jej nie bał.

Ej, koleżanko – delikatnie otarł się o jej nogę. A tobie co znowu?

Co znowu?oburzyła się Gaja. Co znowu?powtórzyła z niedowierzaniem. To ja ci tu słońce na całe lato załatwiam a ty mnie pytasz co znowu?jej mina mówiła wszystko. Lepiej żeby Klemens miał się na baczności. Kocur jednak zbyt dobrze znał Gaję i jej szalone wybryki by tak łatwo dać za wygraną. Wiedział doskonale, że na pewno nie jest aż tak źle jak ona to przedstawia.

Jak chcesz – rzekł ze spokojem. Poczekam. Sama do mnie przyjdziesz i wszystko mi opowiesz. Zamaszyście podwinął swój długi koci ogon i ruszył przed siebie. Tymczasem Gaja nie zamierzała stać dłużej z założonymi rękami. Wbiegła prędko do stajni i tyle było ją widać. Klemens rozejrzał się kilkakrotnie dookoła, ale nie było po niej śladu.

Może faktycznie tym razem coś poważnego ją spotkało? A ja sobie z niej żartowałem. Poczekam tu na nią, tym razem musi mi wszystko wyjaśnić.co pomyślał to uczynił. Po chwili siedział na trawiastej górce, tuż przed stajnią.

Dlaczego mnie nie słuchacie? Przecież mówiłam wam, że nie możecie latać nisko – podniesiony głos Gai tym razem dobiegał z … Klemens skoczył na cztery łapy i z niedowierzaniem spojrzał w stronę błękitnego nieba. Gaja? – mruknął a raczej miaukną pytająco. Sam nie wierzył w to widzi i słyszy.

Jak będziecie latać nisko to będzie padał deszcz – z góry nadal dobiegał tak dobrze znany mu głos. Rozglądał się uważnie aż w końcu…

Tu jesteś dziewczynko. Ależ napędziłaś mi strachu! – krzyknął do Gai. Po chwili jednak uświadomił sobie, że miejsce w którym widzi Gaje do bezpiecznych również nie należy. Dziewczynka wychylała głowę zza rynny przymocowanej do krawędzi dachu. Widać zależało jej by dostać się do znajdującego się tuż pod rynienką gniazda.

Schodź w tej chwili! – tym razem Klemens krzyczał na Gaję. Przecież możesz spaść. Złaź natychmiast! – nie poddawał się.

Gaja posłuchała i zeszła. Nie miała jednak zadowolonej miny.

Pamiętaj kocurze, że jak tego lata spadnie deszcz, to będzie twoja wina! - odwróciła się na pięcie i poszła obrażona. Klemens lekko zaskoczony postanowił dać jej chwilę, żeby ochłonęła.

Ciekawe co też tym razem wymyśliła ta szalona dziewczynka - zastanawiał się głośno.

 

Do przeczytania następnym razem!

Gaja z Galin.

 

 

4
  

Mały – duży Maurycy

La-la-la, la-la-la – śpiewasz ty, śpiewam ja – rozśpiewana Gaja biegała po zielonej łące.

Był piękny, letni dzionek, słoneczko od dobrych paru godzin jaśniało na błękitnym niebie.

 

Dzień dobry Gaju – zaczepił ją Gustaw. Dawno go nie widziała.

Cześć misiu. To nie tylko dobry, ale również bardzo piękny dzień. Aż się chce tańczyć, skakać i śpiewać – kończąc  zdanie dziewczynka zakręciła się wokół własnej osi. Jej sukienka uniosła się lekko do góry.

 

Oj, lepiej dla wszystkich, żebym nie śpiewał. Za to chętnie z Tobą potańczę – nie zastanawiając się długo pluszowy misiek pląsał razem z Gają.

 

Ufff, jak gorąco. Muszę odpocząć – powiedział Gustaw. Gaja też miała dosyć zabawy. Oboje położyli się wygodnie na mięciutkiej trawie. Leżąc tak przyglądali się płynącym po niebie obłokom.

O, ten widzisz. Zobacz jaki podobny do statku. Takiego co po morzu pływa. – Gustaw wskazał na jedną z chmur.

Ta z kolei wygląda jak ogromna truskawka. O! A ta obok podobna do oślego ucha – zaśmiała się Gaja.

 

Właśnie, zapomniałem. Miałem iść do stajni, zobaczyć małego osiołka. Podobno urodził się jakiś czas temu.

 

Ależ Gustawku, Maurycy to dziś „kawał osła”. Tak mówią o nim dorośli. W tłumaczeniu na nasz dziecięco – zwierzęcy język oznacza to po prostu, że jest już całkiem duży. Naprawdę sporo urósł. Właściwie jest niewiele mniejszy od mamy i taty – a to są przecież dorosłe osły. Nikt by nie pomyślał, że ma dopiero 4 miesiące. Taaki jest duży.

 

Pewnie dużo śpi, dlatego tak rośnie – miś Gustaw przerwał Gai w pół słowa. Rośnie w czasie snu.

 

No co Ty?  Przez sen? Przecież jak śpi to śpi. Nie ma czasu na rośnięcie. Co też ci przyszło do głowy… - Gaja nie pojmowała skąd u Gustawa taki pomysł.

 

W czasach kiedy mieszkałem w sklepie często przysłuchiwałem się rozmowom mam. Wiele razy słyszałem zdanie: „Niech śpi, większy urośnie”. Mówię ci Gaju, że w tym śnie jest jakaś tajemnicza moc. Skoro dzieci rosną przez sen to pewnie zwierzęta też.

 

Może i masz rację. Skoro sen ma wpływ na zdrowie to może i na wzrost wpływa. To co, zaprowadzić Cię do małego – dużego Maurycego?- zapytała Gaja.

 

Chodźmy! – odpowiedział Gustaw.

 

Wstali z trawy i razem ruszyli w kierunku stajni.

 

 

Słodkich snów Drodzy.

Autorka i Gaja z Galin

5
  

Maurycy

Z tego wszystkiego zapomniałam opowiedzieć Wam o Maurycym, który od paru miesięcy jest naszym nowym mieszkańcem. Po kolei…

Był późny, lutowy wieczór. Spałam już smacznie w swoim łóżeczku, gdy obudziły mnie dziwne głosy. Ubrałam się szybko i pobiegłam co sił w nogach w kierunku z którego dobiegały dźwięki – ze stajni.

Ojej, jaki śliczny!to jedyne co mogłam powiedzieć. Zresztą nie tylko ja zareagowałam w taki sposób na widok naszego nowego mieszkańca. Wszyscy, którzy przychodzili do stajni by go zobaczyć, pojękiwali z zachwytu.

 

 

Najchętniej spędziłabym z maluchem całą noc, ale tak bardzo chciało mi się spać… Poza tym jego mamusia poprosiła byśmy na jakiś czas zostawili ich samych. Musiała umyć synka, nakarmić go, osuszyć. Wróciłam więc do swojego pokoiku i szybko zasnęłam. Rano, chwilę po wyjściu w gospody, spotkałam Klemensa…

Konik? To prawda, że urodził się mały konik?dopytywał kocur.

 

Jaki konik? Co też ci znowu przyszło do głowy kocurze? zapytałam zdziwiona nie rozumiejąc o czym kot mówi.

 

No przecież sama powiedziałaś, że w stajni urodziło się śliczne maleństwo… A jakie maleństwo może urodzić się w stajni? No jakie?Klemens przystanął i wpatrując się w moje oczy czekał na odpowiedź.

 

Osioł!odpowiedziałam i ruszyłam dalej.

 

O wypraszam sobie takie wyzwiska! To, że czasem czegoś nie wiem nie znaczy, że trzeba mnie od razu obrażać!mruknął wyraźnie niezadowolony Klemens.

 

Ha-ha-ha!nie wytrzymałam i zaczęłam się głośno śmiać. Aż mnie brzuch z tego śmiechu rozbolał. Przecież ja nie miałam na myśli ciebie kocie…

 

A niech to mysz kopnie. Znowu nic nie rozumiem… Czego nie miałaś? Na jakiej znowu myśli? – Klemens jak najszybciej chciał poznać prawdę. 

 

Mówiąc „osioł” odpowiadałam na twoje pytanie głupolu! Chciałeś wiedzieć jakie zwierzę może urodzić się w stajni, nie pamiętasz? Osioł może i właśnie osioł się w niej urodził. A w zasadzie malutki, piękny osiołek. Taki maciupki z wieeelkimi jak królik uszami.

 

Ojej-j-j… Muszę go zobaczyć. Jak najszybciej. – Nie zastanawiając się długo kocur odwrócił się w przeciwną stronę i ruszył do stajni. Tyle go widziałam. Nie zdążyłam mu powiedzieć, że oślica prosiła, by na razie ich nie odwiedzać. No cóż, sama mu to powie – pomyślałam i ruszyłam w stronę farmy. Musiałam opowiedzieć wszystkim co się w nocy wydarzyło.

 

Wieczorem, gdy tylko słoneczko schowało się za horyzontem wróciłam do stajni. Chciałam odwiedzić nasze ośle maleństwo.

 

Ciii! Cichutkousłyszałam, zbliżając się do boksu. Mój synek już śpi Gaju, więc musimy być bardzo cicho, żeby go nie obudzić wyjaśniła Galina.

 

Oparta o drewniane drzwi patrzyłam dłuższą chwilę, jak osiołek smacznie śpi na mięciutkim, słomianym posłaniu. Co było dalej? Nie pamiętam. Jak się rano okazało, po paru minutach spaliśmy już razem. A Galina troskliwie pilnowała, by nikt nam nie przeszkadzał…

 

 

Smacznych snów Moi Drodzy.

Autorka i Gaja z Galin

5