cytat

Gaja z Galin to blog- bajka, w którym postać o imieniu Gaja opowiadać będzie o swoim życiu w Majątku Galiny i jego okolicach. Poznając jej przygody dzieci dowiedzą się co w lesie szemrze, piszczy i szeleści… . Razem z nią dzieci poznawać będą leśne zwyczaje, nauczą się rozpoznawać zwierzęta, dowiedzą się o czym żabka kumka i co w zielonej trawie piszczy. Posłuchają, co mówi las, pole, łąka i jezioro.

cytat
Opowieści Gustawa…

W moim starym domu – czyli w sklepie – było nawet fajnie. Najfajniejsze były wieczory, kiedy po zamknięciu zostawaliśmy zupełnie sami. Żebyście widzieli co się wtedy działo… Wszystkie zabawki: lalki, misie i inne pluszaki zaczynały się bawić. Na zjeżdżalniach, z piłeczkami, na trampolinie… W końcu był to sklep z zabawkami, więc atrakcji nie brakowało. Szaleliśmy tak, czasem nawet do północy. Zmęczeni wracaliśmy w końcu na swoje miejsca.

Ja bym nie wracał – Felek był wyraźnie oburzony. Już ja bym te piłeczki rogami, nóżkami, ogonkiem…

Ależ Felku, przecież zabawki też muszą spać… Dlatego wracają na swoje półki.

I przerywać taką fajną zabawę? Żeby siedzieć na… półkach? A tak w ogóle to co to są te półki? I co to jest ten sklep? Nic z tego nie rozumiem…

Patrzcie jaki w gorącej wodzie kąpany!fuknęła na niego Gaba.

Nie kąpałem się ponad tydzień. A jeżeli nawet, to na pewno nie w gorącej wodzie!odburknął jej Felek. No to co z tym sklepem?zwrócił się ponownie do Gustawa.

Sklep to takie miejsce, do którego przychodzą ludzie i wymieniają pieniądze na różne przedmioty. Taka wymiana to kupowanie. A żeby ludzie mogli przyjrzeć się bliżej interesującej ich rzeczy, wszystkie towary wystawione są na półkach. Dzięki temu można je dotknąć. W naszym sklepie do kupienia były oczywiście zabawki. Bywały dni, że do sklepu zaglądało parę osób. Zdarzało się i tak, że odwiedzały go tłumy. Dorośli biegali po sklepie, przyglądali się nam w pośpiechu kupowali i wychodzili. Za to jak przychodziły dzieci… O losie – bigosie! Potrząsanie, podrzucanie, przytulanie – co tylko sobie wyobrazicie. Radości było co niemiara. Zawsze bardzo czekaliśmy na wizyty dzieciaków. Mój ostatni dzień w sklepie wyglądał bardzo podobnie…

I co dalej? Opowiadaj szybko. – Stefan nie mógł się doczekać kiedy Gustaw opowie jak do sklepu przyszedł Święty Mikołaj.

Jak zwykle siedziałem na swojej niewygodnej półce, czekając na zamknięcie sklepu. Z nudów patrzyłem na prószący za oknem śnieg. I wtedy wszedł on. Od razu wiedziałem, że to jakaś niezwykła postać. Potężny mężczyzna, w czerwonym stroju obszytym białym puszkiem. I ten ciepły uśmiech na twarzy. Sprzedawcy musieli go dobrze znać, bo nie czekając ani chwili zaczęli przygotowywać dla niego zabawki. Gdy worek był już pełen serdecznie pożegnali Mikołaja.

Jak to? A Ty? Co z Tobą?

Straciłem już nadzieję, że i mnie zabierze ze sobą… I właśnie wtedy przechodzący obok mojej półki Mikołaj zatrzymał się, spojrzał w moją stronę i po chwili zastanowienia wsadził mnie do worka.

I co, i co dalej? – tym razem Felicyta nie mogła powstrzymać swojej ciekawości.

W worku było ciemno i dosyć ciasno, mimo to wszystkie zabawki aż popiskiwały z radości.  Wszyscy rozmawiali o tym czego się spodziewają, do jakiego miejsca trafią.

A ty? – tym razem zwierzaki zapytały chórem.

Zapytany, co o tym wszystkim sądzę powiedziałem tylko, że to początek wielkiej przygody…

 

O której opowiemy następnym razem.

Ściskamy Was mocno,

Autorka i Gaja z Galin

3
  

Oto Gustaw:)

I tak staliśmy przez długi czas, patrząc jak mój prezent, piękny kartonik przewiązany złotą wstążeczką, zamienia się w brzydkie, porozrywane pudło. Jednak chyba żadne z nas nie myślało w tej chwili o opakowaniu, ale o tym co, albo raczej kogo w sobie kryło…

Miś. Taki wielki, brązowy, pluszowy, miś. Wydostał się w końcu z błękitnego pudełka, wyprostował – przeciągając się przy tym leniwie, po czym spojrzał w naszą stronę i stanął bez ruchu.

 

Prawdę pisząc to nawet mu się nie dziwiliśmy. Staliśmy jak kamienne posągi – sztywni i wyprostowani jakby ktoś nas wkopał w ziemię – i to aż po pas. Wyobrażacie sobie nasze miny? Sami chcielibyśmy je zobaczyć. Zapewne wyglądaliśmy bardzo śmiesznie z otwartymi szeroko ustami, pyszczkami i mordkami. Wszystko przez to, że byliśmy bardzo zdziwieni.

Nie stój tak, tylko podejdź do niego. Przecież to twój prezent. – wyszeptał przez zaciśnięte zęby Stefan.

Ach tak! Teraz to mój! Szkoda, że nie śpieszysz się do jego przywitania tak samo jak do otwierania pudełka.odpowiedziałam mu złośliwie. Z tego co pamiętam to właśnie tobie zależało najbardziej na tym, by jak najszybciej dowiedzieć się, co jest w środku.

Moi drodzy. Prawda jest taka, że nas jest wielu a on sam jeden. Pewnie boi się bardziej niż my.Gaba jak zwykle miała rację.

Choć Gaju, pójdę z tobą. – Klemens stanął przede mną gotowy by poznać pluszowego przybysza.

Najmniejszy i najodważniejszy. – pomyślałam.

Powoli i pełni strachu podeszliśmy do misia. Dopiero teraz, stojąc tuż przed nim zrozumiałam, jaki jest wielki.   

Cześć! – powiedziałam do misia.

Cześć? – odpowiedział, a raczej zapytał niepewnie miś. Widocznie nie czuł się dobrze w nowym miejscu i w towarzystwie osób i zwierząt których nie znał. Na szczęście potem było już tylko łatwiej. Gustaw – okazało się, że tak pluszak miał na imię, okazał się bardzo sympatycznym kolegą. Opowiedział nam o sobie, o tym w co lubi się bawić i co jada na śniadanie. Nawet nie zauważyłam, że w trakcie naszej rozmowy podeszli do nas pozostali mieszkańcy farmy. Wszyscy z wielkim zainteresowaniem przysłuchiwaliśmy się opowieściom Gustawa.  A o tym, że było czego słuchać, spróbuję Was przekonać w kolejnym odcinku.

Do przeczytania następnym razem,

Autorka i Gaja z Galin

4
  

Wielu powodów do uśmiechu w Nowym 2014 Roku!

Jaki wielki! – westchnęła Gaba. Trzy razy większy od Ciebie Gaju. – wtrącił Klemens.

Wszyscy patrzyliśmy na olbrzymie pudełko, zapakowane w niebieski papier i przewiązane złotą wstążeczką.

Ciekawe co jest w środku? – kozioł Stefan chodził dookoła pudełka. Chciał znaleźć w nim jakiś otwór, przez który mógłby zajrzeć do środka.

Nic z tego. Żeby nie było nawet malutkiej szparki – narzekał.

Na co czekasz? Otwieraj! – krzyknął do mnie w końcu.

Prezent był tak duży, że musiałam poprosić o pomoc. Maniek chwycił delikatnie za kołnierz mego płaszcza, uniósł mnie do góry i ostrożnie posadził na pudełku. Powolutku zaczęłam odwiązywać kokardę. 

Odchyliłam delikatnie wieko. Niestety było zbyt ciemno, bym mogła cokolwiek zobaczyć.

Chyba musimy poczekać do jutra – powiedziałam do kolegów. Nic tu nie widać.

Żadne tam „do jutra”oburzył się Stefan. Chłopaki chodźcie tu szybko – krzyczał podbiegając do pudła. Maniek i Benek dołączyli do niego. Razem przenieśli prezent pod latarnię. Maniek raz jeszcze podsadził mnie na karton.

I co? Mów nam szybko, co tam jest! – niecierpliwił się Stefan.

Poczekajcie chwilę. Tu jest coś dziwnego. Jakby dywan albo koc jakiś. Tak, to taki brązowy kocyk.opisywałam co widzę, zanurzona do połowy w wielkim pudle. Próbowałam pociągnąć za kawałek mięciutkiego materiału, gdy usłyszałam cichutkie „Auć”.

Zdawało mi się – pomyślałam i znowu szarpnęłam za skrawek materiału.

Auć, auć, auć! – tym razem nie było wątpliwości, skąd dobiegają pojękiwania.

Ten koc żyje! – krzyknęłam przestraszona. Maniek szybko zdjął mnie z kartonu i wszyscy odsunęliśmy się od tajemniczej przesyłki. Staliśmy i patrzyliśmy jak  pudełko zaczyna się ruszać, przewraca się na bok i jak wychodzi z niego…

Jak myślicie, kto był w pudełku? W następnym wpisie na pewno Wam opowiem. Tymczasem życzę Wam wszystkim wielu radości w Nowym 2014 Roku.

Ściskam Was noworocznie.

Autorka i Gaja z Galin.

 

4