Zielono mi!

Wybrałam się z dziećmi do lasu. Nie poszliśmy sami oczywiście! Kilku dorosłych poszło z nami. To ważne, żeby do lasu chodzić z dorosłymi, bo oni znają różne sztuczki, dzięki którym nie gubią się wśród drzew. Dzieci, w tym oczywiście ja, niestety tych sztuczek nie znają.

Słyszałam nie raz, że spacer wśród zieleni, to samo zdrowie, jednak nie spodziewałam się, że może być tak ciekawie. Tuż przy pałacu skręciliśmy w leśną ścieżkę. Jak się później okazało, była to ścieżka dydaktyczna. Tak wiem, trudne słowo, ale już wam wyjaśniam. Ścieżka dydaktyczna, to taka droga, np. w lesie, wokół której znajduje się wiele ciekawych rzeczy, o których warto wiedzieć. Bardzo często obok takiej ciekawostki stoi specjalna tablica z jej opisem.

..
Dzięki tym tablicom dzieci (wraz z nimi ja) dowiedziały się czym różnią się sosny od świerków i modrzewi. Na własne oczy zobaczyły jak wygląda lipa, dąb i kasztan.

Podczas spaceru zrozumieliśmy do czego bobrom służą ich dłuuugie zęby. Bobrów niestety nie zobaczyliśmy, gdyż- jak opowiedział nam pan Marian, nasz leśny przewodnik- zwierzęta teraz śpią. Za to efekty ich bobrzej pracy odnaleźliśmy z łatwością. Teraz wiemy, dlaczego nazywane są leśnymi drwalami.

 


Jak się okazało, nie tylko bobry lubią wcinać drzewo. To znaczy bobry drzewa nie jedzą, tylko to co na jego szczycie- gałązki i liście. Za to korniki wręcz przeciwnie! Zobaczyliśmy drzewo, które prawie w całości zjadły korniki. Łobuzy z tych korników.

Najbardziej wytrwały obserwator- Kuba- miał wielkie szczęście. Tuż przed nim i jego tatą przebiegły sarny. Chłopak aż promieniał ze szczęścia. Powtarzał ciągle, że to pierwsze sarny jakie widział w życiu. Wcześniej oglądał je na zdjęciach, w Internecie lub w telewizji. Pan Marian chcąc wynagrodzić jego ciekawość, pokazał mu ślady lisa i dzika.

 

 

Nasza wyprawa, poza tym, że poznawaliśmy las i jego mieszkańców, miała jeszcze jeden, ważny cel. Zadaniem dzieci, było powieszenie na drzewach, zbudowanych dzień wcześniej, budek lęgowych i karmników.

Każdy miał prawo wybrać sobie drzewo na którym powiesi swoje dzieło. Dorośli pomogli dzieciom przybić budki.

Wszyscy z podziwem patrzyli na efekty wspólnej pracy.

W drodze powrotnej dzieci zastanawiały się, co się stanie z budkami.
Czy faktycznie zamieszkają w nich ptaki? Czy pozostaną puste
i niewykorzystane?

Mam nadzieję, że ta ciekawość spowoduje, że wrócą do Galin latem, by na własne oczy sprawdzić jak się sprawy potoczyły. Ja w każdym razie czekam na nich wszystkich z niecierpliwością. Tymczasem, możemy spotykać się tu, na blogu. Jak tylko zauważę, że do którejś budki wprowadził się mieszkaniec, na pewno Wam o tym opowiem.

 

Do przeczytania zatem.

Autorka i Gaja z Galin.

10
  
Dodano: 18 lutego 2013 o godzinie 15:55
0 komentarzy
Brak dodanych komentarzy
Dodaj komentarz